Dziś o morskich klimatach, poplątanych uczuciach i Oskarze za głośne wycieranie nosa 😀
Rozdział 14 – 1/3
Od rozmowy z Anetą minęły dwa tygodnie, w czasie których dziewczynka kilka razy odwiedziła sklep Justyny. Robiła zakupy i zwykle długo obie gadały o wzorach, technikach i projektach. Teraz, w niedzielne wczesne popołudnie, gdy Justyna zobaczyła na ekranie telefonu połączenie przychodzące od “Anetka”, nie spodziewała się niczego złego. Tymczasem po odebraniu usłyszała w słuchawce szloch.
– Aneta! Wszystko w porządku? – przestraszyła się.
– Ta-a-k – odpowiedziała dziewczynka, najwyraźniej przez łzy. – A u ciebie?
– U mnie ok, ale co się stało? Mów!
– Czekaj, zaraz powiem tylko wytrę nos – i tu Justyna usłyszała klasyczny odgłos wysmarkiwania się w chusteczkę. – Już jestem – zawiadomiła Aneta, głosem trochę spokojniejszym, ale wciąż płaczliwym. – Czy ty lubisz ryby?
– Co? Smażone i wędzone tak, gotowane trochę mniej, czemu pytasz?
– Ale nie do jedzenia, żywe!
– Dziewczyno, skup się i powiedz o co ci chodzi – zniecierpliwiła się Justyna i natychmiast tego pożałowała, gdyż w odpowiedzi usłyszała kolejne szlochy. – No już, już – łagodziła spokojniejszym tonem. – Weź kilka głębokich wdechów i powiedz mi co się stało.
– Miałam dziś iść do Sea Life – zaczęła opowieść Anetka, wciąż trochę drżącym głosem. – To takie duże oceanarium w Manchesterze, jak zoo, tylko z rybami. Upolowałam na Grouponie bilety, umówiłam się z koleżanką i miałyśmy iść razem z jej tatą, ale właśnie zadzwoniła, że tata musi gdzieś indziej jechać, a samej rodzice jej nie puszczą. Janek dziś pracuje, nie może ze mną iść i mówi, że to za daleko i że pojedziemy innym razem. A te bilety są ważne tylko do dziś, dlatego je tanio kupiłam. A tak chciałam zobaczyć Nemo i żółwiaaa… – tu znów się rozszlochała.
– A wujek?
– W życiu, tam jest za dużo ludzi, będzie źle się czuł, nawet go nie proszę.
– No dobrze, ale jak ja mogę pomóc? – spytała Justyna, ale tylko pro forma, bo domyślała się odpowiedzi.
– Nie poszłabyś ze mną?– zasugerowała dziewczynka cicho.– Bilety są, nie musisz nic płacić, tylko żebyś mnie potem odwiozła z powrotem do Ashton– zastrzegła.– Janek i wujek są przewrażliwieni i prawie nigdzie nie puszczają mnie samej.
– A co powiesz w domu?
– Prawdę – odpowiedziała szybko dziewczynka – że idę z inną koleżanką, pełnoletnią.
– No dobra – skapitulowała Justyna – też chętnie zobaczę żółwia. Gdzie i kiedy się spotykamy?
Aneta zaproponowała spotkanie na miejscu, sama pojedzie taksówką (będzie szybciej niż szukać się nawzajem po drodze), i podała godzinę. Po skończeniu rozmowy Justyna spojrzała na wiszący na ścianie zegar i z przerażeniem zauważyła, że czasu zostało jej bardzo niewiele, jeśli miała zdążyć. Przebrała się naprędce ze stroju domowego w coś, w czym można pokazać się ludziom, przeczesała włosy, musnęła rzęsy maskarą, a usta szminką, zgarnęła torebkę i wybiegła z domu, już w progu zakładając kurtkę.
***
Gdy drugi z kolei autobus przyjechał spóźniony i zbyt przepełniony, by zabierać następnych pasażerów, poddała się i zadzwoniła po taksówkę. Tylko dzięki temu dotarła przed gmach Manchester Sea Life na czas. Zanim weszła do środka, zobaczyła przed wejściem Anetę. Przywitały się i weszły razem, dziewczynka wydawała się niezmiernie ucieszona widokiem Justyny. Szły w stronę kasy rozmawiając, gdy nagle starsza z dziewczyn stanęła jak wryta.
– Młoda, w co ty pogrywasz?– spytała cicho, a groźnie, i już miała wykonać strategiczny odwrót, ale było za późno – Jan ją zauważył i szedł w ich kierunku z tym swoim rozjaśniającym świat uśmiechem.
– Cześć, co tu robisz? – spytał wyraźnie zaskoczony, witając się z nią. Justyna coś odpowiedziała i chyba nawet z sensem, ale co, nie miała potem zielonego pojęcia. Nie widziała Jana od wielu tygodni i starała się o nim nie myśleć, teraz jednak widok tego uśmiechu, tych oczu, których błękit podkreślony był teraz jeszcze banalnie przez niebieską koszulę, dźwięk jego głosu – to wszystko sprawiło, że mało nie ugięły się pod nią nogi. Przeprosiła na chwilę, mówiąc, że musi skorzystać z łazienki i pociągnęła Anetę za sobą, trzymając jej nadgarstek w żelaznym uścisku.
– Co wy sobie myślicie?– naskoczyła na dziewczynkę, gdy tylko znalazły się w damskim przybytku higieny. – Co to za robienie ze mnie idiotki, aranżowanie spotkań w tak głupi sposób? Musieliście mieć niezły ubaw dzwoniąc do mnie.
– No co ty–oczy Anety rozszerzyły się ze zdziwienia.– Janek o niczym nie wie i proszę, nie mów mu, byłby na mnie wściekły. To był mój własny, autorski pomysł ściągnąć tu was oboje.
– Po co?!
– Bo Janek jest dla mnie jak cała rodzina w jednym, jak ojciec, matka i brat – zadeklarowała dziewczynka z mocą. – Nie ma dla mnie nikogo ważniejszego na tym świecie i nie mogę dłużej patrzeć, jak się męczy.
– Męczy? - Justyna pytając poczuła dziwne ściśnięcie w sercu.
– Od kilku tygodni to jest zupełnie inny człowiek i nie jest to zmiana na lepsze. Chodzi markotny, rozdrażniony, prawie się nie śmieje. Ty wiesz kiedy on ostatnio uśmiechnął się prawie tak, jak teraz na twój widok? Tydzień temu, kiedy zrobiłam szarlotkę, a ja codziennie ciasta piekła nie będę – zastrzegła się. Ponieważ Justyna milczała, Aneta kontynuowała:
– Ciągle siedzi sam w swoim pokoju, normalnie drugi wujek Antoni, tylko u niego to raczej nie depresja.
– Ale co ja mam z tym wspólnego? – z lekką rozpaczą w głosie spytała Justyna.
– Zajrzałam do jego telefonu, on go nawet nie blokuje. W historii przeglądarki ma mnóstwo wejść na twojego bloga. Poza tym to wszystko zaczęło się od ostatnich świąt, więc nie próbuj udawać, że nie masz z tym nic wspólnego.
Justyna poczuła się jak ogłuszona, absolutnie nie tego się spodziewała przyjeżdżając dziś tutaj.
– Aneta, nie powinnaś wtrącać się w sprawy dorosłych– tylko tyle była z siebie w stanie wykrztusić.
– Wiem i nie wtrącałabym się, gdyby chodziło o kogoś innego, ale to Janek, dla mnie najlepszy człowiek na świecie. Poza tym jak mieliście się spotkać, ty dumna i uprzedzona w jednym, on nieśmiały i niechcący się narzucać? Dlatego odstawiłam tę małą dramę przez telefon i uważam, że zasługuję na Oscara.
– Zasługujesz na lanie – mruknęła Justyna. – Nawet smarkałaś przekonująco.
– A nie, akurat naprawdę mam katar – zaprzeczyła Aneta i na potwierdzenie swoich słów pomachała wyciągniętą z kieszeni spodni paczką chusteczek higienicznych.
– Słuchaj, czy ja komukolwiek coś obiecywałam? Ja sama jeszcze nie wiem, co czuję– wyznała Justyna nagle, niespodziewanie dla samej siebie.
– To już między wami, w to się naprawdę nie wtrącam – powiedziała Aneta. – Ja tylko ułatwiłam spotkanie, bo widzę, jak on się męczy, a ty jak na niego patrzysz. Cokolwiek z tego wyniknie, ja już nie kiwnę palcem – obiecała.
– Dobra… Wracaj do brata, ja za chwilę dołączę – powiedziała Justyna słabo.
– A nie uciekniesz wentylacją, jak w filmach? – spytała dziewczynka i rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie. Justyna zerknęła w stronę otworu pod sufitem.
– Nie zmieszczę się – westchnęła. – No idź – ponagliła Anetę – ja muszę chwilę ochłonąć.
Po wyjściu młodszej koleżanki zwilżyła twarz zimną wodą i starała się uspokoić kołaczące serce. Nie może siedzieć tu wiecznie, musi w końcu tam do nich wyjść i spotkać się z… nim. Jak ma teraz patrzeć na niego, rozmawiać z nim, zachowywać się normalnie po tym wszystkim, co usłyszała od jego siostry? Nagle otrzeźwił ją dźwięk przychodzącej wiadomości – sms od Anety: “Nie mów mu co ci powiedziałam bo mi połamie szydełka, aluminiowe, ale on jest silny. I chodź już, bo naprawdę chcę zobaczyć te żółwie”. Uśmiechnęła się lekko, chowając telefon do torebki i myśląc, że naprawdę nie można nikogo oceniać po pozorach. Niby taka spokojna, nieśmiała dziewczynka, a jak ich oboje wkręciła! Zostawiwszy analizę uczuć na później. dziewczyna wbrew swojej naturze postanowiła zdać się na żywioł i zobaczyć, co przyniesie ten zwariowany dzień. Wyszła z bezpiecznej przystani damskiej łazienki i skierowała się w stronę czekającego na nią rodzeństwa.
Jan sprawiał wrażenie, jakby naprawdę całe spotkanie było przypadkowe, a Justyna dla ochrony Anety i jej szydełek podtrzymała tę wersję. Chciała nawet kupić w kasie własny bilet, ale w końcu weszła na grouponowy kupon dziewczynki. Dobrze, że w pierwszej sali z wprowadzeniem i holograficznymi żółwikami było ciemno i Jan nie mógł widzieć twarzy Justyny, na której odbijały się zapewne wszystkie uczucia: niepewność, szczęście, zmieszanie, wahanie i radość, których nie potrafiła za bardzo opanować. Większość sal miała przyciemnione światła, a dziewczyna starała się nie patrzeć zbyt wiele na towarzysza w zwiedzaniu, ograniczając się tylko do sporadycznych, ukradkowych spojrzeń. Kilka razy przyłapała go na podobnych zerknięciach i wtedy każde z nich z nieśmiałym uśmiechem odwracało pospiesznie wzrok.
Poprzednie części znajdziesz tutaj: Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 - 1/2 Rozdział 3 - 2/2 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 - 1/2 Rozdział 8 - 2/2 Rozdział 09 Rozdział 10 - 1/2 Rozdział 10 - 2/2 Rozdział 11 Rozdział 12 - 1/2 Rozdział 12 - 2/2 Rozdział 13 - 1/2 Rozdział 13 - 2/2